Rekord B-B – Beskid Andrychów 1:1 (0:0)
Sparingowy serial zainaugurowany, na początek bielszczanie zmierzyli się z czwartoligowcem z Małopolski.
Rekord Bielsko-Biała – Beskid Andrychów 1:1 (0:0)
0:1 Lozniak (47. min., z rzutu wolnego)
1:1 Madzia (51. min.)
Rekord: (I połowa) Żerdka – Maślorz, Rucki, Dudek, Waliczek, Czernek, Szędzielarz, testowany zawodnik, Sobik, Hilbrycht, Ogrocki oraz (II połowa) Góra – Gaudyn, Madzia, Bojdys, Żołna, M. Bernat, Profic, Nagi, M. Franusik, Kubica, Hałat
Choć wynik potyczki nie był dla bielszczan satysfakcjonujący, to cieszyć musi na tym etapie zimowej pracy pomysłowość, werwa do gry i niezłe, jak tygodniowy okres treningowy, przygotowanie motoryczne. „Rekordziści” mogli, i de facto powinni, rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść w przekonujących rozmiarach. Tylko w pierwszych dziesięciu minutach sparingu w słupek przymierzył Dawid Ogrocki, a Damian Hilbrycht spudłował z niewielkiej odległości od bramki. I nawet można byłoby pomstować nad brakiem skuteczności, bo sytuacji bramkowych gospodarze wypracowali bez liku, gdyby nie jeden, bardzo istotny fakt. Bramki andrychowian strzegł fenomenalnie usposobiony tego dnia Marcin Soldak. Doświadczony golkiper Beskidu dokonywał wręcz cudów na linii bramkowej, rzadziej na przedpolu. Nawet, gdy piłka mijała ręce lub nogi M. Soldaka, to w sukurs przychodziła poprzeczka (po uderzeniu Dawida Hałata), tudzież słupki (m.in. po strzale Dariusza Ruckiego). Tylko Mateusz Madzia znalazł sposób na bramkarza gości, a i to dopiero po drugiej dobitce, po wcześniejszym rzucie rożnym Rekordu. Kilka minut wcześniej, także po stałym fragmencie, andrychowianie objęli prowadzenie po strzale z ok. 20-stu metrów Oleksandra Lozniaka. Podopieczni Krzysztofa Wądrzyka jeszcze w pierwszej części spotkania mieli dwie dogodne okazje do zdobycia gola. Ale cóż tyle szans, wobec licznych i niestety zaprzepaszczonych okazji przez biało-zielonych? Pół żartem, pół serio, można wyrazić nadzieję, że w tej materii u „rekordzistów” może być już tylko lepiej.
TP/foto: PM