Było ciekawie, będzie jeszcze bardziej
Jesienna rywalizacja III-ligowców okazała się być bardziej interesująca i zacięta, niż można było zakładać.
Szczęśliwi liderzy
Wbrew śródtytułowi nie ma cienia przypadku, czy innego irracjonalnego czynnika, który miałby wpływ na czołowe pozycje GKS-u 1962 Jastrzębia czy zdzieszowickiego Ruchu. Rzecz jednak w tym, iż gdyby zachowano pierwotną wersję regulaminu rozgrywek w sezonie 2016/2017, w której rywalizować miało szesnaście zespołów, wówczas nie znaleźliby się w tym gronie aktualni przodownicy grupy trzeciej. A tak po pierwsze, przed rokiem zdecydowano o poszerzeniu III-ligowej stawki do 18 ekip. Po drugie, jastrzębianie odetchnęli z ulgą dopiero po zwycięskich barażach Odry. Po awansie opolan do II ligi byt GKS-u na poziomie III ligi został zachowany. I wreszcie po trzecie, zdzieszowiczanie „zawdzięczają” możliwość gry w III lidze finansowo-organizacyjnej zapaści Nadwiślana Góra, który latem spadł aż o dwie ligi.
Ale to tylko gwoli przypomnienia, gdyż piłkarze obu ekip w pełni zasłużenie zajmują miejsca na czele tabeli po rundzie jesiennej. Passa podopiecznych Jarosława Skrobacza jest wręcz nieprawdopodobna, jeśli wziąć pod uwagę występy GKS- na trzech (!) frontach. Od zmagań ligowych począwszy, przez znakomitą postawę w rozgrywkach Pucharu Polski na szczeblu centralnym, aż po równolegle toczoną, pucharową rywalizację w rodzimym podokręgu. Szacun! Uznanie należy się także Ruchowi, który dość skutecznie unikał głupich wpadek. Wspólnym mianownikiem dla obu ekip jest to, iż po prostu notowały o wiele mniej zaskakujących strat, niż konkurencja. Regularne punktowanie okazało się podstawą jesiennych sukcesów GKS-u i Ruchu. Utrzymać równie wysoką dyspozycję i powtarzalność przez cały sezon, to dopiero byłoby coś…
Bohaterowie serialowi
Tego co było wyróżnikiem liderów, ewidentnie zabrakło pozostałym w stawce zespołom, a przynajmniej ich zdecydowanej większości. Oto kilka symptomatycznych i znamiennych przykładów. Fantastycznie wyszedł bloków startowych beniaminek z Brzegu. Może i gra Stali oraz stosowana taktyka nie były zachwycające, ale za to skuteczne. Był nawet taki moment, gdy ekipa z Opolszczyzny plasowała się na pierwszym miejscu. Impet i animusz wyczerpały się jednak pod koniec rundy, przyszła seria porażek, obsunięcie w tabeli, a na finał - dymisja trenera Sebastiana Sobczaka. I to mimo świetnego miejsca w tabeli. Czyżby w Brzegi chcieli (oczekiwali) jeszcze więcej? Podobnie imponujący start odnotowali nasi piłkarze. Do zwycięskiego spotkania 3:2 z bialską Stalą wszystko układało się po myśli biało-zielonych. Niestety, po wygranej w derbach przyszło pasmo sześciu pod rząd spotkań bez wygranej. Pierwsze wagony trzecioligowego pociągu zaczęły się niebezpiecznie od „rekordzistów” oddalać, gdy równie zaskakująco na finiszu zadziałało prawo serii. Z siedmiu potyczek wieńczących rundę nasi piłkarze wygrali pięć, a dwukrotnie podzielili się punktami. W efekcie 3-4 miejsce ex-aequo z drużyną z Brzegu. Tylko o punkt za wymienionym duetem plasują się - częstochowska Skra i bialska Stal. Piłkarze BKS-u może nie notowali tak długotrwałych serii, jak ekipa z Cygańskiego Lasu, za to mają na koncie kilka wstydliwych porażek z zespołami będącymi (na dziś) w strefie spadkowej. Fakt, że były to przegrane w meczach wyjazdowych jest tylko ich częściowym wytłumaczeniem. Na w sumie pozytywnym, piątym miejscu, drużyny spod Jasnej Góry, zaważyły dwa aspekty, Oto w aż siedmiu przypadkach spotkania z udziałem częstochowian kończyły się podziałem punktów. Drugim wydaje się być preferowany przez Skrę siłowy styl gry. Ten przynosi pożądane efekty, tak długo jak „wojownicy” sami na tym nie cierpią. A jak wiadomo – gdzie drwa rąbią….
Kultura gry
W okolicach siódmego miejsca zajmowanego przez piłkarzy Pniówka rozpoczyna się tzw. grupa środka III-ligowego rankingu. Punktowe różnice są jednak tak nieznaczne, że każda z ekip, od pawłowiczan po graczy z Zielonej Góry, śmiało może myśleć o wiosennych awansach w tabeli. Obiektywnie rzecz biorąc, ale oceniając wyłącznie na podstawie potyczek z „rekordzistami” wypada nawet wyrazić małe zdziwienie lokatami zajmowanymi przez zespoły Miedzi II Legnica i wrocławskiej Ślęzy, a także polkowiczan. Zasób umiejętności taktyczno-technicznych, czyli tego co zwykło się określać jako tzw. kultura gry, zdecydowanie predystynuje te zespoły do wyższych lokat. W każdym razie, po dobrze przepracowanej zimie i bez kadrowych ubytków, wszystkie z wymienionych i niewymienionych, aż po zielonogórski Falubaz, mogą realnie myśleć o skoku w górę tabeli.
Wirtualna strefa spadku
Mogą, a nawet muszą, gdyż umowna strefa spadkowa, na ten moment obejmująca pięć ostatnich zespołów mimo sporych strat, nadal deklaruje walkę o ligowy byt. Podkreślmy w tym miejscu słowo „umowna”, jako że nie wolno zapominać o rywalizacji na poziomie drugiej ligi. Gdyby w teorii dziś zamknąć jej rozgrywki, w gronie spadkowiczów znalazłyby się trzy drużyny ze Śląska – Rozwój Katowice, ROW Rybnik i bytomska Polonia. Zdegradowane trafiłyby właśnie do grupy trzeciej, tym samym powiększając liczbę spadkowiczów do IV ligi. Czy tak w istocie będzie? Nie sposób przewidzieć przebiegu wiosennych zmagań, podobnie jak ewentualnych, a wcale niewykluczonych, rozwiązań natury regulaminowej. Tak czy owak, lepiej porządnie przysposobić się do wiosennej batalii, bo jak to już w nie tak dawnej historii rozgrywek III ligi bywało, znów obowiązuje hasło: chcesz się utrzymać – graj o awans! Im wyżej, tym bezpieczniej.
TP/foto: PM