Rekord B-B – Euromaster Chrobry Głogów 4:5 (2:3)

 

Takiego obrotu spraw nie spodziewal się nikt.

Rekord Bielsko-Biała – Euromaster Chrobry Głogów 4:5 (2:3) koniec meczu

Rekord: Nawrat – Popławski, Bondar, Budniak, Marek, Janovsky, Wachuła, Polašek, Franz, Biel, Surmiak, Borowicz, Gąsior, Kałuża

1:0 Popławski (2. min.)

1:1 Bartnicki (11. min.)

1:2 Bartnicki (12. min.)

1:3 Koryciński (18. min.)

2:3 Popławski (19. min.)

2:4 Szala (21. min.)

2:5 Szala (26. min.)

3:5 Janovsky (28. min.)

4:5 Biel (29. min.)

Chociaż nikt głośno tego nie mówił, to być może w głowach samych zawodników pojawiła się myśl o tym by zakończyć sezon zasadniczy bez porażki na koncie. To jednak w żadnym wypadku nie było celem samym w sobie, który byłby przed drużyną postawiony. Bezdyskusyjnie jednak celem było zdobycie trzech punktów w dzisiejszym spotkaniu, naprzeciwko stanęła bowiem drużyna, której strata do lidera ekstraklasy wynosiła... 34 punkty.

Początek meczu wręcz wymarzony – już po 80 sekundach piłka po strzale Artura Popławskiego znalazła drogę do bramki strzeżonej przez Michała Długosza. Kilka następnych minut to bardzo dobra postawa biało-zielonych, którzy raz za razem oddawali mniej lub bardziej celne uderzenia na bramkę przyjezdnych. Dość powiedzieć, że goście pierwszy celny strzał oddali dopiero w 8 minucie za sprawą  Kamila Kaczmara. I mniej więcej od tego momentu w dość sprawnie funkcjonującej bielskiej maszynce, wyraźnie coś się zacięło. Nadal co prawda byli stroną atakującą, ale też coraz rzadziej zagrażali M. Długoszowi. Natomiast głogowianie w trzech sytuacjach zrobili swoje – dwa nasze indywidualne błędy i kontratak po źle wykonanym rzucie rożnym przez „rekordzistów”, przyniosły im trzy bramki. Mieli jeszcze okazję na kolejne trafienie, ale piłka po strzale Sebastiana Szali odbiła się od słupka. Bielszczanie odpowiedzieli tylko raz – potężnym strzałem spod linii bocznej A. Popławski zdobył kontaktową bramkę.

W szatni wzajemna mobilizacja, mocne postanowienie zdecydowanych ataków od początku drugiej połowy po czym... falstart. Upłynęło raptem 17 sekund gry gdy S. Szala po raz czwarty pokonał Bartłomieja Nawrata. Biało-zieloni długo nie potrafili się pozbierać po tym ciosie – niby mieli inicjatywę, niby atakowali, ale zbyt wolno i zbyt schematycznie by zaskoczyć graczy Euromastera. Wydawało się, że przełom nastąpił w 28 minucie – najpierw bramka Jana Janovskiego, potem zmarnowany rzut karny przez A. Popławskiego i wreszcie przytomne zagranie Łukasza Biela. To wszystko w ciągu... 40 sekund. Akcje miejscowych nabrały tempa, praktycznie nie schodzili z połowy gości, kilkukrotnie stwarzając dogodne sytuacje bramkowe. Niestety piłka do żadnej bramki już w tym meczu nie wpadła, a ostatnią ku temu okazję miał w 40 minucie Roman Wachuła z przedłużanego rzutu karnego – strzelił jednak niecelnie i sensacja stała się faktem.

MH/foto: Paweł Mruczek