Wejście smoka
Dla Łukasza Biela (na zdjęciu) ostatnie dni były wyjątkowym okresem w życiu, sobotni występ przeciwko „akademikom” okrasił niecodziennym wyczynem strzeleckim.
Dziesięć trudnych i dynamicznych dni w życiu Łukasza Biela, jak to wszystko ogarnąłeś psychicznie? W bardzo krótkim czasie wydarzyło się mnóstwo – począwszy od śmierci Ojca, przez udział w meczach reprezentacji, brak powołania na kolejne zgrupowanie kadry, aż po sobotni, ligowy mecz w Katowicach.
- Właściwie to nie dziesięć dni, a sześć tygodni. Właśnie tyle czasu o życie walczył mój tata i niestety tę walkę przegrał. Teraz to on czuwa nade mną „u góry”, i to jemu zawdzięczam dobry występ z AZS Katowice. Dedykuję mu zdobyte gole. Dzisiaj rozmawiałem z trenerem reprezentacji i wspólnie ustaliliśmy, że trzy gole to była najlepsza z możliwych - pozytywna - reakcja na brak powołania... Każdym kolejnym spotkaniem będę chciał zwrócić uwagę selekcjonerów i wrócić do reprezentacji Polski.
Byłeś zaskoczony faktem, że potyczkę z AZS-em rozpocząłeś na ławce rezerwowych?
- To była tylko i wyłącznie decyzja trenera. Cieszę się, że wszedłem po kwadransie i właściwie przy pierwszej zmianie udało się wypracować dwa gole dla mojego zespołu. Kiedyś miewałem problemu z dobrym wchodzeniem z ławki rezerwowych, ale z każdym meczem jestem coraz lepszym zawodnikiem i fajnie, że pomagam chłopakom. Takie „wejście smoka” mobilizuje. (śmiech)
Zagraliście kolejny mecz na bardzo wysokim poziomie skuteczności bramkowej, sam miałeś w tym walny udział – trzy gole i efektowna asysta przy trafieniu Pawła Budniaka. Którą z tych akcji sam uznajesz za „the best”?
- Cieszy powrót skuteczności, bo przez dwa spotkania tej rundy niewiele chciało wpadać do bramki rywali. Najlepsza akcja? Może finalizacja akcji „Popiego” (Artura Popławskiego –przyp. TP) z Michałem Markiem, czyli mój trzeci gol w tym spotkaniu. Czytałem w naszej pomeczowej relacji live, że zostaliśmy nagrodzeni gromkimi brawami za tę bramkę. Skoro publiczności się podobało, to mnie również! Co do asysty, to Paweł fajnie znalazł sobie pozycję, a mi nie zostało nic innego, jak tylko precyzyjnie podać.
Już w środę czeka Was podróż w nieznane, wszak w Lublinie „rekordziści” jeszcze nigdy nie występowali. Jakby nie spojrzeć – pozycja lidera FE i rola lidera zobowiązuje…
- Zobowiązuje! Nie ma co się zasłaniać hasłami typu - „puchar rządzi się swoimi prawami”. Jesteśmy w moim odczuciu na tyle klasowym zespołem, że będzie to pierwsza przeszkoda w drodze na szczyt tegorocznej edycji. Na pewno podejdziemy z należytym zaangażowaniem, damy z siebie wszystko i o wynik jestem spokojny.
TP/foto: Paweł Mruczek