Ciężka praca i trochę szczęścia
To było już dziesiąte, znakomite w wykonaniu biało-zielonych spotkanie w tym sezonie.
Wczoraj strzelił swoją szóstą bramkę w bieżącym sezonie, można więc powiedzieć, że trzyma się własnej „średniej sezonowej”, bowiem w całym poprzednich rozgrywkach trafił do siatki rywali czternastokrotnie. Jednak jego zadania to przede wszystkim powstrzymywanie akcji rywali – z Arturem Popławskim, krótka rozmowa po wygranej potyczce z Solnym Miastem Wieliczka.
Świetne zakończenie udanej rundy, gdyby nie ten „wypadek przy pracy” w Gdańsku byłoby idealnie. Chyba odkąd grasz w ekstraklasie to takiej rundy nie pamiętasz?
- Oczywiście, że nie pamiętam, bo takiej nie było. Ale wyjątkowo ciężko na to to pracowaliśmy. Poza tym zawsze potrzebne jest trochę szczęścia, a to nas wcześniej omijało. Przez dwa sezony mieliśmy wyjątkowo dużo i to ciężkich kontuzji. To na pewno nie pomagało. Teraz dwa poważne wzmocnienia i w dodatku przez rundę przeszliśmy praktycznie bez urazów, mamy dwie wyrównane czwórki. To plus praca na treningach przyniosło taki efekt.
W tym meczu, z Solnym Miastem w zasadzie trudno się do czegoś „przyczepić”. Paradoksalnie, mimo wysokiej wygranej możemy ponarzekać na … skuteczność.
- To prawda, moim zdaniem już do przerwy powinno być 5:0, wcześniej mieliby szansę zagrać nasi młodsi koledzy. Ale trudno, cieszmy się z tego co mamy, w końcu mimo słabej skuteczności prowadziliśmy 2:0, nie straciliśmy bramki, więc nie ma co narzekać. Jest dobrze, wszyscy mogą pograć, wchodzą kolejni, coraz młodsi wychowankowie klubu. Cieszymy się, teraz trochę odpoczniemy i czekamy na drugą rundę.
Jakie plany na nadchodzące Święta? Wyjeżdżasz gdzieś czy zostajesz w Sosnowcu?
- Wyjadę na pewno... parę przystanków dalej do dziewczyny (śmiech), Nie, nie wybieram się nigdzie dalej, w rodzinne strony do Gołdapi mam ponad 600 kilometrów, więc tym razem nie zmieniam województwa – zostaję w śląskim.
MH/foto: Paweł Mruczek