Chciałem po prostu normalnie chodzić...

Oprócz okazałego zwycięstwa, mecz z Pogonią przyniósł inne radosne wydarzenia.

 Znakomity wynik, a w konsekwencji kolejne trzy punkty na koncie Rekordu zdobyte w świetnym stylu – nic lepszego nie można było sobie wymarzyć. Po cichu, „ujawniając” się dopiero po meczu, swój jubileusz świętował Bartłomiej Nawrat, który zagrał w ekstraklasie mecz numer 200. W drugiej połowie po dziesięciomiesięcznej przerwie zobaczyliśmy na parkiecie Rafała Franza. I to właśnie on, w krótkiej rozmowie opowiada  m.in. o swojej walce o powrót do zdrowia.

Rafał, dziesięć miesięcy nie mogliśmy oglądać Cię na parkiecie. W kilku zdaniach jak to wyglądało od momentu, kiedy doznałeś feralnej kontuzji?

Cóż, to był na pewno ciężki okres, pierwsza operacja a następnie... jeszcze trzy, ponad miesiąc w szpitalu... tak naprawdę przygotowywałem się do tego, że nie będę już normalnie funkcjonował. Po trzeciej czy czwartej operacji było już duże zagrożenie, że nie będę mógł normalnie chodzić. W tamtych chwilach w ogóle nie myślałem o sporcie, chciałem po prostu wrócić do normalnego życia, schudłem 11 kilogramów i mówiąc szczerze byłem w ciężkim stanie psychofizycznym. W tamtym momencie pomogło mi wielu ludzi, to że wróciłem na boisko, że mogłem znowu zagrać to nie jest tylko mój sukces i moje święto, ale także sukces tych osób, którym z całego serca dziękuję, że byli przy mnie i mnie wspierali w tych trudnych chwilach. Bez wątpienia to był najtrudniejszy czas w moim dotychczasowym życiu.

Na szczęście to wszystko już za tobą, jesteś z powrotem z drużyną. Dostałeś od trenera kilka minut, w dość „bezpiecznym” już fragmencie meczu z Pogonią. Jak wrażenia, jak oceniasz ten mecz?

Na pewno bardzo ciężki mecz dla nas, Pogoń również gra dobrą piłkę, była bardzo dobrze przygotowana, męczyliśmy się trochę z tym zespołem. Natomiast widać od początku sezonu, że w każdym spotkaniu jesteśmy głodni zwycięstwa, chcemy wygrywać. Nawet jak wygrywamy jedną czy dwiema bramkami, to chcemy zdobywać kolejne i w tym meczu również to było bardzo widoczne. Mecz był niewątpliwe trudny, widać było że szczecinianie chcą się zrehabilitować za porażkę u siebie z Cleareksem,  by utrzymać kontakt ze ścisłą czołówką, czyli nami i Gattą. Na szczęście my wykazaliśmy większą mądrość w grze, przetrzymaliśmy ten trudny moment, kiedy przegrywaliśmy jedną bramką, zdobyliśmy jedną, a potem drugą bramkę i zrobiliśmy finalnie to co do nas należało, czyli wygraliśmy ten mecz.

Teraz wyjazd do Gdańska, miejscowy AZS UG gra u siebie zdecydowanie lepiej niż w obcych halach, Twoja prognoza?

Ja powiem ze swojego punktu widzenia, że wciąż jestem taki trochę wycofany z tego wszystkiego, dla mnie to w ogóle duże zaskoczenie, że tu jestem, że tak szybko wchodzę w ten zespół, że już dostałem szansę i tak szybko ponownie aklimatyzuję się w zespole, po tych moich perturbacjach. Jeżeli chodzi o wyjazd do Gdańska, to myślę że poradzimy sobie w tym meczu bez problemu. Moim zdaniem dużo mówi to co widać na treningach, gdzie jesteśmy bardzo skoncentrowani. Taka seria zwycięstw potrafi uśpić, natomiast u nas jest taka duża mobilizacja i co jest dla mnie dość zaskakujące – ogromna chęć zwycięstwa. To jest widoczne nawet na treningach, w zabawach czy grach. I powiem szczerze, że to byłoby dla mnie duże zaskoczenie jeżeli zatrzymamy się za chwilę, bo w żaden sposób nie odczuwam, by ten zespół chciał się zatrzymać.

MH/foto: PM