Rekord B-B – Pogoń ’04 Szczecin 7:1 (2:1)

Styl gry  bielszczan i wynik spotkania - wzorowy!

Rekord Bielsko-Biała – Pogoń ’04 Szczecin 7:1 (2:1)

0:1 Kubik (6. min.)

1:1 Wachuła (16. min.)

2:1 Bondar (18. min.)

3:1 Budniak (26.min.)

4:1 Marek (27. min.)

5:1 Bondar (31. min.)

6:1 Marek (35. min.)

7:1 Wachuła (36. min.)

Rekord: Nawrat – Popławski, Budniak, Bondar, Marek, Janovsky, Wachuła, Surmiak, Borowicz, Franz, Cichy

Nim „rekordziści” przystąpili do niedzielnej rywalizacji, to z ich szatni napłynęły nie najlepsze wieści – zarówno chory Radek Polasek jak i kontuzjowany Łukasz Biel nie mogli być brani pod uwagę przez trenera Andrzeja Szłapę przy ustalaniu składu. W zaistniałej sytuacji szkoleniowiec bielskiej ekipy od początku spotkania postawił na młodych wychowanków Rekordu – Kamila Surmiaka i Igora Borowicza. Dodajmy od razu na wstępie, że obaj spisali się bardzo dobrze, dokładając swoją, wcale nie małą, "cegiełkę" do końcowego sukcesu.

Rozpoczęło się jednak zupełnie inaczej niż w dotychczasowych meczach, po raz pierwszy biało-zieloni zmuszeni byli do tego, by „gonić” wynik. W 6. minucie Michał Kubik mimo asysty trzech naszych zawodników zdołał oddać strzał, a piłka po rękach Bartłomieja Nawrata wpadła do siatki. Była to forma ukoronowania dobrej gry portowców w pierwszych minutach meczu, którzy rozpoczęli grając bardzo agresywnie, zarówno w ataku jak i obronie. Bielszczanom zajęło około 10 minut zanim weszli na poziom, do którego zdążyli przyzwyczaić kibiców w bieżącym sezonie.  Na pewno nie było tak, że górowała Pogoń '04, ale też gospodarzom po prostu „nie szło” - kiedy już udawało się stworzyć dogodną sytuację to brakowało wykończenia –  skutecznie interweniował Kamil Lasik lub piłka odbijała się od konstrukcji bramki, jak po strzale Oleksandra Bondara. Mniej więcej od połowy pierwszej części gry „rekordziści” wyraźnie przyśpieszyli, złapali rytm, a pod bramką przyjezdnych robiło się coraz groźniej. Wysoki pressing, który biało-zieloni stosowali od początku spotkania zamierzony efekt przyniósł w połowie 16 minuty – prosta strata szczecinian i  Roman Wachuła wykorzystuje sytuację sam na sam z Lasikiem. Niespełna minutę później świetne zachowanie K. Surmiaka – ograł szczecińskiego bramkarza, lecz nie zdołał skierować piłki do pustej bramki – został sfaulowany w polu karnym. Do rzutu karnego podszedł O. Bondar i... posłał piłkę obok bramki. Szybko dostał szansę, aby się zrehabilitować – szóste przewinienie gości, przedłużony rzut karny i ukraiński snajper Rekordu ustala wynik do przerwy.

Po zmianie stron biało-zieloni całkowicie zdominowali boiskowe wydarzenia, szczecińscy gracze w zasadzie tylko dwukrotnie zagrozili „świątyni” bielskiego bramkarza. To było zbyt mało by po raz drugi pokonać B. Nawrata, dla którego ten wieczór był szczególny –  zagrał mecz numer 200 w ekstraklasie futsalu.  Co innego pod bramką przyjezdnych, gdzie K. Lasik na brak pracy narzekać nie mógł, ale w kilku przypadkach, zapobiec utracie bramek również. W 26. minucie Paweł Budniak w efektowny sposób poradził sobie z trzema zawodnikami ze Szczecina i precyzyjnym uderzeniem wyprowadził bielszczan na dwubramkowe prowadzenie. Minutę później, w akcji duet O. Bondar – Michał Marek i w efekcie piłka po raz czwarty ląduje w szczecińskiej bramce. To trafienie wyraźnie „podcięło skrzydła” naszym rywalom, którzy już do końca spotkania nie potrafili się pozbierać. A „rekordziści” podobnie jak w poprzednich spotkaniach – bezlitośni i skuteczni  - strzelanie zakończył w 36. minucie R. Wachuła, zdobywając już pięćdziesiątą bramkę Rekordu w tym sezonie.

Warto wspomnieć, że po raz pierwszy od 10 miesięcy, po przebytej operacji i długim okresie rehabilitacji, bielskiej publiczności ponownie zaprezentował się Rafał Franz. Tak więc także bielski pivot miał swój wkład w kolejne efektowne zwycięstwo lidera Futsal Ekstraklasy. O podtrzymanie świetnej passy nasza drużyna zagra za tydzień w Gdańsku, rywalem będzie miejscowy AZS UG.

MH/foto: Paweł Mruczek