Rekord B-B – AZS UŚ Katowice 7:1 (4:0)
Bielszczanie dość szybko odarli katowiczan ze złudzeń i marzeń o korzystnym wyniku.
Rekord Bielsko-Biała – AZS UŚ Katowice 7:1 (4:0)
1:0 Janovsky (4. min.)
2:0 Popławski (6. min.)
3:0 Bondar (12. min., z rzutu karnego)
4:0 Budniak (17. min.)
5:0 Polasek (26. min.)
5:1 Salisz (33.min.)
6:1 Popławski (33. min.)
7:1 Polasek (39. min.)
Rekord: Nawrat (Kałuża) – Popławski, Bondar, Budniak, Marek, Janovsky, Wachuła, Biel, Polašek, Surmiak, Cichy, Gąsior
Jeszcze wczoraj szkoleniowiec "akademików" Paweł Machura zapowiadał - Jedziemy sprawić niespodziankę, z mocną wiarą w sukces. Oczywiście trudno się takiemu podejściu dziwić, bo któż wychodzi na parkiet z założeniem, że swój mecz zakończy porażką. Jednak w niedzileny wieczór od sprawienia niespodzianki katowiczanie byli bardzo daleko.
Przez kilka początkowych minut nie oglądaliśmy gości na połowie Rekordu w ogóle. Piłkę tracili na rzecz biało-zielonych błyskawicznie, albo notując straty lub po prostu ekspediując ją na „uwolnienie”. W 6 minucie nieco zdesperowany rozwojem sytuacji Tomasz Dura próbował nawet strzału z własnej połowy, oczywiście bez powodzenia. Wtedy było już 1:0 dla naszej drużyny po tym, jak Jan Janovsky odebrał piłkę Krzysztofowi Saliszowi, około 12 metrów od bramki rywali i mocnym strzałem nie dał szans na skuteczną interwencję Rafałowi Krzyśce. Miejscowi rozkręcali się z każdą minutą, raz po raz rozrywając skomasowaną obronę katowiczan. Przed przerwą golkiper gości skapitulował jeszcze trzykrotnie i... powinien być z tego zadowolony. Z każdą minutą zarówno pierwszej jak i drugiej połowy uwidaczniało się zdecydowanie lepsze przygotowanie fizyczne „rekordzistów”, którzy praktycznie w każdej akcji byli „o tempo” szybsi od swoich rywali.
Po zmianie stron biało-zieloni nie grali już tak agresywnie, dali trochę swobody przeciwnikom, przez co mecz stał się ciekawszy. Akademicy przynajmniej bywali w okolicach naszej bramki, kilkukrotnie zatrudniając broniącego w drugiej części meczu Michała Kałużę. Sporo ochoty do gry w ich szeregach wykazywał Salisz, który najpierw w 27 minucie trafił z dystansu w poprzeczkę, a sześć minut później strzelił honorową bramkę dla swojej drużyny. Natomiast "rekordziści", w pełni kontrolując przebieg boiskowych wydarzeń, ze swoich kilku bardzo dobrych okazji wykorzystali jeszcze trzy, odnosząc tym samym kolejne efektowne zwycięstwo.
W przyszły poniedziałek, 24 października, bielszczanie wyjadą do Chorzowa, by w „telewizyjnym” meczu zagrać z tamtejszym Cleareksem. Wszystkich tych, którzy do chorzowskiej hali nie zdołają dotrzeć już teraz zapraszamy przed telewizory. Początek spotkania w TVP Sport o godz. 18:30.
MH/foto: Paweł Mruczek