Fajne uczucie
Trudno było sobie wymarzyć bardziej udaną inaugurację sezonu.
To było bezdyskusyjne i wysokie zwycięstwo „rekordzistów”, do tego poparte bardzo dobrą grą. Kiedy drużyna strzela sześć bramek, mówi się głównie o jej walorach ofensywnych. Ale „swoje” do zrobienia w każdym futsalowym starciu mają także bramkarze. Bartłomiej Nawrat spędził między słupkami bielskiej bramki 90 procent czasu gry, może nie mając zbyt wielu okazji do interwencji, ale trudno również powiedzieć by był zupełnie bezrobotny. W rozmowie z naszym golkiperem, którego dopiero w ostatnich minutach zastąpił Michał Kałuża, wracamy jeszcze do spotkania z FC Toruń.
Bartek, na boisku trawiastym statystycy odliczają bramkarzom ilość minut bez puszczonej bramki, ale w futsalu jest do zdecydowanie trudniejsze zadanie, by zagrać na „zero z tyłu”. Często Ci się do tej pory to zdarzało?
- Może niezbyt często, ale bywały takie mecze. O ile sobie przypominam w ubiegłym sezonie dwukrotnie nie puściłem gola – w spotkaniach z Red Devils Chojnice i Nbitem Gliwice, wcześniej także w Wiśle Kraków było kilka takich meczów. Jednak faktycznie takie mecze, bez straconej bramki, zdarzają się rzadko. Tym bardziej się cieszę, że było na „zero”, to fajne uczucie jak nic tam z tyłu nie wpadnie i nie muszę wyciągać piłki z siatki.
A jak oceniasz ogólnie ten mecz, w tym także postawę drużyny z Torunia?
- Odkąd gram w futsal, a tu już parę ładnych lat, to jeszcze nie widziałem drużyny prowadzonej przez trenera Klaudiusza Hirscha tak słabo dysponowanej i bezradnej. To świetny fachowiec, gdziekolwiek się jechało zagrać przeciwko prowadzonej przez niego drużynie to opór był bardzo duży, to zawsze był ciężki teren, a wyniki zwykle „na styku”. Tymczasem w poniedziałek jego drużyna zagrała fatalnie. Nie wiem jaka była tego przyczyna, nie nam tego dociekać. My się cieszymy ze zdobycia trzech punktów i patrzymy dalej.
Nowy sezon – to była pierwsza kolejka – coś cię w wynikach innych spotkań szczególnie zaskoczyło?
- Szczerze powiedziawszy stawiałem na Piasta Gliwice, byłem przekonany, że poradzi sobie w Gdańsku i wróci z punktami. Jak widać nie udało im się, ale gdańszczanom trzeba oddać, że grali dobrze i strzelali piękne bramki, szczególnie ta Dominika Depty po rozegraniu rzutu rożnego była wyjątkowej urody. Myślę, że to jedyny wynik, który mnie zaskoczył, no może jeszcze tak wysokie zwycięstwo Gatty. Oczywiście stawiałem na jej wygraną, ale nie w takich rozmiarach. Ale to dopiero pierwsza kolejka, liga dopiero się rozkręca, zobaczymy co będzie dalej.
MH/foto: PM