Nowa domena „Hila”

Zachowuje spokój na boisku, nie stresuje się nadchodzącą maturą, a z komentarza do meczu z pawłowickim Pniówkiem emanują wyważone opinie - rozmawiamy z Damianem Hilbrychtem.

Obraz meczu z Pniówkiem – tradycyjny rzec można – trudne i zacięte spotkanie, ale można było odnieść wrażenie, że gol stracony pod koniec pierwszej połowy na długo podciął wam skrzydła…

- Podyktowany rzut karny w takim momencie, pod koniec pierwszej części zawsze podcina skrzydła. To było bolesne, tym bardziej że przy całej akcji zakończonej „jedenastką” Pniówek chyba po raz pierwszy w tej połowie zagroził naszej bramce. Do tego momentu to my kontrolowaliśmy przebieg meczu. W szatni padło sporo cierpkich słów, więc wyszliśmy na drugą część mocno zmotywowani, co według mnie był widoczne na boisku. Niestety brakowało trochę płynności po naszej stronie, a zwłaszcza pomyślunku pod polem karnym rywali. Tam kończyły się praktycznie wszystkie nasze akcje.

Taka subiektywna obserwacja z boku – byłeś „królem przechwytów” w tym meczu.

- Tak naprawdę, to też miałem takie odczucia. To chyba pierwszy taki mój mecz, w którym tyle razy przejąłem piłkę w środku pola. Ostatnio jakoś lepiej mi się gra w roli takiego wycofanego, wręcz defensywnego pomocnika. Lubię to, podoba mi się – przejąć piłkę i zaadresować ją długim podaniem do któregoś z kolegów.

Szybki „reset” i w środę pucharowa, derbowa konfrontacja z BKS-em, jaki zakładasz scenariusz tej potyczki?

- Podobny, a może nawet taki sam, jak w niedawnym meczu ligowym (zakończonym remisem 0:0 – przyp. TP). Podobieństw jest sporo, obie drużyny będą chciały wygrać ten finał, obie lubią operować piłką i narzucać swój styl. Pewne jest, że będzie to wyrównany mecz. Postaramy się przechylić szalę wygranej na swoją stronę, wygrać to spotkanie. Nie sądzę, żeby na zwycięzcę czekali w dalszej rywalizacji na Śląsku trudniejsi rywale.

Końcowe pytanie pozasportowe – jak przebiegają przygotowania do matury?

- Bardzo powoli i spokojnie. Trochę powtarzam sobie niezbędny materiał, chodzę jeszcze do szkoły na ostatnie szlify wiedzy. Ale generalnie – nie stresuję się. Plan mam prosty – dobrze napisać maturę, potem wakacyjny „święty spokój”, a później studia, najchętniej na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach. W razie czego mam także przygotowany „plan B” związany w katowicką AWF.

TP/foto (z meczu Rekord - Śląsk II Wrocław): PM