Kolumbijski „rekordzista”

 

Ma niespełna 21 lat, niebagatelne umiejętności piłkarskie i mnóstwo wiary w odniesienie sukcesu.

Nazywa się Ronald Miguel Solorzano Herrera, urodził się 27 października 1996 roku, a swoje pierwsze kroki futbolowe stawiał bardzo wcześnie w rodzinnym Corozal, na północy Kolumbii. O przebiegu swojej dotychczasowej kariery zawodnik opowiada w poniższym wywiadzie, natomiast już na wstępie warto wiedzieć, iż do naszego kraju trafił m.in. za sprawą doskonale znanego polskim kibicom rodaka – Manuela Arboledy. „Coco”, bo taką ksywkę nadali młodemu Kolumbijczykowi biało-zieloni III-ligowcy, przebywa w Bielsku-Białej od ok. miesiąca. Zawodnik o wybitnie ofensywnych inklinacjach dość szybko przekonał do swoich umiejętności trenera „rekordzistów” – Wojciecha Gumolę, o wiele dłużej trwała procedura zatwierdzenia piłkarza do bielskiego klubu. Mimo, iż R. Solorzano ma status tzw. wolnego gracza kwestie formalne zajęły sporo czasu, zatem dopiero derbowa konfrontacja z bialska Stalą będzie okazją do debiutu. To jest już jednak w wyłącznej gestii W. Gumoli (obaj panowie na górnym zdjęciu), który tak charakteryzuje nowego „rekordzistę”. – Ronald jest zawodnikiem, który zwiększy rywalizację w zespole i z pewnością podniesie jakość gry ofensywnej. Widać w nim trochę „inne geny” - inaczej się porusza i operuje piłką. Mam nadzieję, że pokaże swoją jakość w nadchodzących meczach. Oprócz tego, to dobry człowiek i ambitny, młody zawodnik, a to w naszej szatni ma ogromne znaczenie. Tyle trenerskiej opinii o graczu, a oto co mówi o sobie samym, swojej, karierze piłkarskiej, pomysłach na jej ciąg dalszy oraz dotychczasowym pobycie w Bielsku-Białej i w naszym kraju sam „Coco”.

Gdzie i kiedy zaczynałeś swoją przygodę z piłką?

- Zacząłem grać jak skończyłem cztery lata. W moim mieście rodzinnym Corozal, w dzielnicy gdzie się wychowałem, wszystkie dzieciaki biegały za piłką, bo każdy chciał być jak Ronaldinho - mój idol bez skazy. Kiedy mój tata zobaczył, jak bardzo lubię grać w piłkę nożną, to zapisał mnie do szkółki piłkarskiej swojego kolegi Jorge Luisa Montero Péreza, i tak się zaczęła moja przygoda z futbolem. Szkółka ta nazywa się Montero & Montero i to był mój pierwszy klub, gdzie rozpocząłem karierę piłkarską.

Jak przebiegała dotychczas Twoja piłkarska kariera?

- W rodzinnym Corazal, w Montero & Montero grałem do 2010 roku, skąd na rok trafiłem do klubu Palmazul z Medellin. Stamtąd znów na dwa lata wróciłem do Corozal. Później przez rok reprezentowałem klub Arco z Zaragozy, a przez kolejny sezon reprezentowałem barwy Envigado. Na początku 2015 roku znalazłem się w zespole naszej Primera A - Deportes Tolima. Wspomnę jeszcze, że byłem powoływany do kadr młodzieżowych regionów – Sucre i Antioquia.

Jak i kiedy trafiłeś do ekstraklasowej Tolimy?

- Trafiłem do Deportes Tolima w Ibague, w lutym 2015 roku. Rok później Manuel Arboleda został udziałowcem w klubie Deportes Tolima i dzięki niemu teraz trafiłem do Europy, do Polski, do Rekordu.

Manuel Arboleda, jak powiedziałeś, dzięki któremu trafiłeś tutaj, zrobił w Polsce dużą piłkarską karierę. Masz nadzieję pójść w jego ślady?

- Dziękuję Bogu za tę szansę, którą mi dał i jestem również wdzięczny Manuelowi Arboledzie oraz jego najbliższym współpracownikom za tę okazję, którą otrzymałem, aby móc grać w Polsce. Mam świadomość jak wielkie sukcesy odniósł „Manu” w Polsce i chciałbym pójść w jego ślady. Trenując z poświęceniem, oddaniem i pasją można zajść tak daleko, tam dokąd zaszedł nasz rodak właśnie tutaj. To on otworzył drzwi piłkarzom z Kolumbii, a ja tylko wszedłem przez nie i oto jestem w Polsce (śmiech).

Jesteś w Rekordzie już ponad miesiąc. Jak się czujesz u nas w klubie?

- Tak, jestem już ponad miesiąc w Bielsku-Białej z zespołem i cieszę się, że drużyna mnie dobrze przyjęła. Jestem szczęśliwy i dziękuję za tę szansę oraz zaufanie, jakim klub mnie obdarzył. Ale muszę też dodać, że jestem „głodny sukcesów” i chciałbym jak najszybciej udowodnić na boisku, że warto mnie mieć w drużynie.

Jak Ci się podoba Polska?

Polska bardzo mi się podoba. W lutym pierwszy raz w życiu dotknąłem śniegu – niesamowite przeżycie, ale też zdążyłem również „odmrozić” sobie ręce (śmiech). Nie byłem przygotowany na takie temperatury. To nowe doświadczenia, których nie miałem w Kolumbii, gdyż w miastach, w których grałem zawsze panowały temperatury pomiędzy 25, a 35 stopni Celsjusza. Ludzie w Polsce są bardzo sympatyczni i pomocni. W internacie, gdzie mieszkam czuję się jak w domu! Uczę się też języka polskiego, niemiłosiernie „łamiąc” sobie język (śmiech). Jedzenie jest smaczne – najbardziej lubię rosół i kotlet schabowy, za to nie cierpię buraków. O Polsce, Europie niewiele uczyliśmy się w szkole. Polska w Kolumbii kojarzy się przede wszystkim z papieżem Janem Pawłem II. Zdążyłem już zwiedzić rodzinne miasto papieża - Wadowice i zjeść słynne kremówki. Odwiedziłem również obóz koncentracyjny w Auschwitz – przeżycie traumatyczne, trudne do opisania. Byłem też we Władysławowie nad Bałtykiem. Ja wychowałem się na Karaibach, ale wasze plaże też są ładne.

MH i TP/foto: KS

(autorzy dziękują p. Hannie Ludwiczak za pomoc w przeprowadzeniu wywiadu)