Rekord B-B – Clearex Chorzów 3:2 (1:1)

Bielszczanie ze skromną zaliczką w obliczu środowego rewanżu o Halowy Puchar Polski.

Rekord Bielsko-Biała – Clearex Chorzów 3:2 (1:1) 

1:0 Janovsky (4. min.)

1:1 Seget (14. min.)

2:1 Biel (34. min.)

3:1 Budniak (34. min.)

3:2 Omylak (38. min.).

Rekord: Kałuża – Popławski, Budniak, Borowicz, Franz, Janovsky, Biel, Wachuła, Marek, Polašek, Cichy, Łasak, Bernat, Nawrat

Clearex: Krzywicki – Łuszczek, Iwanow, Golly, Zastawnik, Gładczak, Lutecki, Seget, Omylak, Łopuch, Wojtyła, Świtoń, Ficek, Purolczak 

Mecz rozpoczął się dla gospodarzy znakomicie. Powracający po kontuzji kapitan zespołu Jan Janovsky „zamknął”  na dalszym słupku zagranie Romana Wachuły i bielszczanie objęli prowadzenie. Gol ten był ukoronowaniem dobrej postawy biało-zielonych jaką prezentowali od początku spotkania, uzyskując przewagę i  nie dając rozwinąć skrzydeł gościom z Chorzowa. Również w kolejnych minutach stroną prowadzącą grę był Rekord, choć z upływem kolejnych minut przyjezdni częściej gościli po bramką Michała Kałuży, a nasz golkiper w kilku sytuacjach zmuszony był do interwencji. Tym niemniej wydawało się, że to raczej Bartłomiej Krzywicki skapituluje po raz kolejny bo wyśmienite okazje mieli m.in. Michał Marek czy Łukasz Biel a w szczególności Igora Borowicz. Stało się jednak inaczej – w 14 minucie indywidualny pojedynek chorzowskiego pivota – Mariusza Segeta z R. Wachułą zakończył się zwycięstwem tego pierwszego a konsekwencji utratą bramki przez „rekordzistów”. Po bardzo dobrych, szybkich dwudziestu minutach remis ale ze wskazaniem na biało-zielonych.

Drugą odsłonę lepiej rozpoczęli goście – może bez specjalnych fajerwerków, w zasadzie również bez stwarzania szczególnego zagrożenia pod bielską bramką. Ale to po ich stronie była inicjatywa, potrafili skutecznie wybijać bielszczan z uderzenia przez co B.Krzywicki miał początkowo mniej pracy niż przed przerwą. Niemal zawsze bielsko-chorzowskie pojedynki to spotkania, w których jest mnóstwo walki, gry bardzo twardej  i nie inaczej było wczoraj. Mimo, że trudno ten mecz nazwać szczególnie brutalnym, fauli z obu stron było jednak sporo a druga bramka dla biało-zielonych była ich konsekwencją – z przedłużanego rzutu karnego trafił Ł. Biel. Miało to miejsce w 34 minucie – przełomowej dla losów meczu. Kilkanaście sekund po trafieniu  dającym nam prowadzenie do bramki przyjezdnych posłał piłkę Paweł Budniak. Taki wynik wyglądał już całkiem nieźle a na trybunach dało się słyszeć opinie, że czwarty gol w znaczny sposób przybliżyłby Rekord do zdobycia Pucharu. Niestety w 38 minucie Mateusz Omylak niezbyt mocnym ale precyzyjnym strzałem zmniejszył rozmiary porażki swojej drużyny. Rezultat dwumeczu pozostaje więc sprawą otwartą, nadal trudno wskazać faworyta do końcowego triumfu – odpowiedź na pytanie kto wzniesie Puchar Polski uzyskamy dopiero w najbliższą środę.