UEFA Futsal Euro 2018 – eliminacje (dni I-II)

 

Jedna porażka i jedno zwycięstwo, to bilans biało-czerwonych w turnieju eliminacyjnym do przyszłorocznych Mistrzostw Europy w futsalu.

9.04.2017 r. – niedziela

Hiszpania – Serbia 6:0 (3:0)

gole: Ortiz ('3), Raul Campos ('4), Bebe ('18), Adri ('21), Adolfo ('27), Pola ('40)

Gdy mierzą się pierwszy z czwartym zespołem na Starym Kontynencie można zakładać wyrównany przebieg spotkania. Nie tym razem, nie w tym meczu. Już po upływie czterech minut spotkania Hiszpanów z Serbami było jasne, że mistrzowie Europy bez większego kłopotu wygrają drugiej już spotkanie w elbląskich eliminacjach. Po golach Ortiza i Raula Camposa ekipa z Półwyspu Iberyjskiego objęła błyskawiczne prowadzenie. Do końca meczu pozostało już tylko teamowi „La Furia Roja” kontrolować jego przebieg i powiększać bramkową przewagę. Dla podopiecznych Gorana Ivancicia było to jak zderzenie z innym futsalowym światem.

Polska – Mołdawia 4:2 (3:2)

gole: Mikołajewicz ('6), Zastawnik ('10), Mizgajski ('16), Kubik ('28) - Neagu ('5), Lascu ('15)

Polska: Widuch – Kriezel, Zastawnik, Lutecki, Mikołajewicz, Gładczak, Kubik, Elsner, Franz, Mizgajski, Biel, Solecki, Pawicki

Oba zespoły przystępowały do tego spotkania z jednakowymi szansami i z jednakowym – zerowym – dorobkiem punktowym po pierwszych meczach turnieju. Oba też postawiły w pierwszej części na siłę fizyczną i wybieganie. Sporo walki, zacięcia i ambicji, ale i prozaicznych błędów zobaczyli kibice w pierwszej odsłonie. Te najbardziej spektakularne pomyłki były udziale bramkarzy - Michała Widucha. przy golu na 0:1 i Nicolae Neagu, przy bramce Macieja Mizgajskiego na 3:2. Gwoli sprawiedliwości trzeba jednak dodać, iż obaj parokrotnie ustrzegli swoje zespoły od niechybnych, dalszych strat bramkowych. W każdym razie, próbę nerwów pierwszych 20-stu minut lepiej wytrzymali biało-czerwoni.

W jakimś stopniu gospodarze zapanowali nad stresem dopiero po golu Michała Kubika. Jak się okazało był to ostatni gol w meczu. Mieli kilka niezłych szans Mołdawianie stosujący przez niemal kwadrans wariant z „lotnym” bramkarzem. Paru okazji do podwyższenia prowadzenia nie wykorzystali również nasi reprezentanci. Co najistotniejsze, Polacy po tym zwycięstwie zachowali jeszcze teoretyczne, choć iluzoryczne, szanse na zajęcie miejsca prolongującego szanse na udział w ME. A „rekordziści”? Spotkanie w pełnym wymiarze czasowym rozegrał Rafał Franz, który z pewnością wyróżnił się tytaniczną pracą w destrukcji. Łukasz Biel pojawił się na parkiecie tylko na moment, ale trzeba podkreślić, iż było to wejście zauważalne. Bielszczanin w swoim stylu huknął z rzutu wolnego, obijając poprzeczkę bramki rywali. Natomiast broniący polskiej bramki w konfrontacji z Serbami Michał Kałuża, starcie z Mołdawią obejrzał z perspektywy ławki rezerwowych.

Pomeczowa opinia – Rafał Franz: - Zagraliśmy nieźle, szkoda jednak, że nie wykorzystaliśmy szans przy grze Mołdawii w przewadze liczebnej w polu. Ostatni mecz turnieju z Hiszpanami zagramy „na maksa”! Zobaczymy co to da?! Oby cel, który sobie założyliśmy udało się osiągnąć.

TP

8.04.2017 r. – sobota

Hiszpania – Mołdawia 7:0 (3:0)

gole: Raul Campos - 2, Jose Ruiz, Lascu (s), Lin, Marc Tolra, Solano po 1

Obrońcy tytułu mistrzów Europy i główni faworyci elbląskiego turnieju nie musieli sięgać do bogatego arsenału umiejętności, aby ograć kwalifikantów z Mołdawii. Bez forsowania przesadnie szybkiego tempa gry Hiszpanie osiągnęli wystarczającą przewagę jeszcze przed przerwą. W drugiej części Mołdawianie zagrali nieco śmielej, nawet z „lotnym” bramkarzem, co jak widać po końcowym wyniku nie przyniosło żadnego skutku.

Polska – Serbia 0:4 (0:1)

gole: Kocić ('15), Simić ('27 i '33), Prsić ('31)

Polska: Kałuża - Kriezel, Zastawnik, Lutecki, Mikołajewicz, Gładczak, Kubik, Solecki, Franz, Mizgajski, Pawicki, Elsner

Polacy dobrze rozpoczęli spotkanie z czwartym zespołem poprzednich ME. Odważnie, agresywnie i z animuszem natarli na serbską obronę. Kilka akcji pod bramką Miodraga Aksentijevicia nosiło znamiona bramkowej zdobyczy, ale i doświadczeni rywale parokrotnie zagrozili „świątyni” Michała Kałuży. Młody golkiper reprezentacji i Rekordu spisywał się jednak bez zarzutu. Z upływem minut akcje biało-czerwonych traciły na tempie oraz płynności, ale i goście bynajmniej nie kwapili się do zdecydowanej ofensywy. Wydawało się, że pierwsza część zakończy się bezbramkowym remisem, gdy pod koniec kwadransa gry gospodarze popełnili zgubny w skutkach błąd. Po faulu na Rafale Franzu nasi zawodnicy oczekiwali gwizdka arbitra, podczas gdy Serbowie wyprowadzili natychmiastowy atak. Bardzo dobrej okazji bramkowej nie zmarnował Mladen Kocić.

A po przerwie? Jeden Mikołaj Zastawnik to stanowczo za mało, jak na wymogi reprezentacyjnego, europejskiego futsalu. Na nic zdały się rajdy i strzeleckie próby młodego gracza chorzowskiego Claereksu. Brak wsparcia od pozostałych był aż nadto widoczny. I można byłoby wyliczać elementy, w których Serbowie przewyższali w drugiej połowie naszą reprezentację, ale w zasadzie wystarczy jedno słowo-klucz – jakość! Z każdą minutą rywale obnażali słabość gospodarzy, stąd kolejno tracone bramki niestety nie były dziełem przypadku. Po tej przegranej na starcie turnieju biało-czerwonych czekają jeszcze potyczki (trudna) z Mołdawią i (mega-trudna) z Hiszpanią. Aby zająć drugie miejsce w zawodach premiowane udziałem w barażach potrzeba cudu – na boisku i poza nim, przy udziale i bez udziału Polaków.

Obok wcześniej wymienionych bielszczan w meczowym protokole znalazł się jeszcze jeden "rekordzista" - Łukasz Biel.

Pomeczowa opinia – Michał Kałuża: - Szkoda, bo w pierwszej połowie graliśmy jak równy z równym. Zadecydowała pierwsza bramka dla Serbów, bo musieliśmy się później odkryć. Niestety dla nas jest to bardzo dobra drużyna, która bezwzględnie wykorzystała luki w naszej obronie. Nie składamy broni i gramy dalej, chociaż szanse na awans są już małe.

TP