Zmarł Sławomir Wojtulewski (wspomnienie)

Ta smutna informacja dotarła do nas we wczesny, sobotni poranek 8 kwietnia br.

W wieku 72 lat odszedł znany i ceniony lekarz-ziołolecznik, publicysta i działacz sportowy, od dziesiątków lat związany ze sportowym światem Bielska-Białej i rodzinnego Białegostoku. Był wielokrotnym bywalcem obiektów przy Startowej 13 i świadkiem wielu istotnych wydarzeń, z udziałem futsalowców i piłkarzy BTS Rekord.

W swojej działalności sportowej S. Wojtulewski przez długi czas związany był z sekcją pięściarską BBTS-u, a także piłki siatkowej kobiet w BKS Stal. W 1999 roku był współzałożycielem i późniejszym prezesem Towarzystwa Sportowego Bielskie Orły, skupiającego byłe znakomitości futbolu z naszego miasta. Do ostatnich dni życia piastował funkcje Przewodniczącego Rady Sportu przy Prezydencie Miasta oraz Prezesa Beskidzkiej Rady Olimpijskiej. W 1999 roku otrzymał Złoty Medal za Zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego, przyznany przez kapitułę Polskiego Ruchu Olimpijskiego. To niepowetowana strata dla środowiska sportowego naszego miasta i regionu. Tą drogą biało-zielona społeczność Rekordu składa Rodzinie zmarłego wyrazy współczucia i kondolencje.

Pogrzeb śp. Sławomira Wojtulewskiego odbędzie się w najbliższą środę (12 kwietnia) o godz. 15:00, w kościele pw. NSPJ przy ul. Traugutta 13, w Bielsku-Białej. Zmarły spocznie na cmentarzu komunalnym.

TP

Wspomnienie autorstwa Jana Pichety

Spełnione życie Sławka

Sławomir Wojtulewski po raz pierwszy odbył długą podróż z rodzinnego Białegostoku, a właściwie jego dzielnicy o nazwie Białostoczek, do Bielska-Białej w 1968 r. Był "świeżo upieczonym" lekarzem. Wyprawił się w Beskidy za żoną Krystyną z d. Kotlińska, koleżanką ze studiów w białostockiej AM. Skierowano go do oddziału wewnętrznego szpitala nr 2 przy ul. Wyzwolenia. Zaczął pracę pod kierunkiem ordynatora I oddziału wewnętrznego, znanego lekarza Stanisława Swadźby. Przeniesiony z rodzinnego wiejskiego domku do bloku przeżył szok. Mieszkanie na parterze przy ul. Skośnej 2, które dostał z Merilany, miało 40 m kw. Zgodnie z dobrobytem zaproponowanym przez tow. Gomułkę – kuchnia i łazienka nie miały okien.

Sławomir Wojtulewski od wczesnej młodości fascynował się sportem, więc stolica Beskidów kojarzyła mu się tylko z dwoma osobami – Zbigniewem Pietrzykowskim i Marianem Kasprzykiem. Nic dziwnego, że wkrótce został lekarzem pięściarzy BBTS i zaprzyjaźnił się z największymi gwiazdami polskiego boksu lat 60. Notabene może nieprzypadkowo w młodości Sławomir Wojtulewski sam uprawiał boks w Białymstoku, gdyż urodził się tego samego dnia (4 stycznia 1945 r.) i w tym samym miejscu, co jeden z najsłynniejszych mistrzów „szermierki na pięści” Jan Gałązka?...

Sławomir Wojtulewski zrobił w Bielsku-Białej specjalizację z chorób wewnętrznych i dermatologii. W połowie lat 70. wyjechał wraz z małżonką do Australii na dwuletnie studia specjalizacyjne na Uniwersytecie Nowej Południowej Walii w Sydney, gdzie poznał tajniki ziołolecznictwa. W 1979 r. wrócił do Bielska-Białej i otworzył gabinet fitoterapii. Z biegiem lat zaczął odnosić niezwykłe sukcesy lecznicze. Wielokrotnie śmialiśmy się ze Sławkiem, że musiał „wskrzesić” wielu ludzi, gdyż ze Śląska i Zagłębia przyjeżdżały do jego gabinetu całe wioski i osiedla. Pamiętam, że z okolic mojego rodzinnego Zawiercia przybyło kilka rodzin Pichetów...

Gdy w latach 80. sukcesy zaczęła odnosić jego ulubiona Jagiellonia, wspierał piłkarzy na różne sposoby, w tym także finansowo. Jeździł na mecze po całej Polsce i filmował. Gdy po latach pokazywał film z czasów awansu „Jagi” do ekstraklasy, przed mistrzów II ligi z ekipy Dariusza i Jacka Bayerów, Dariusza Czykiera i Janusza Szugzdy wychodzili trzynastoletni chłopcy do podawania piłek, których Sławek stanowczo usuwał z pierwszego planu. Byli to Daniel Bogusz, Jacek Chańko, Marek Citko, Tomasz Frankowski czy Mariusz Piekarski...

Gdy na przełomie wieków Jagiellonia dołowała, nie odwrócił się od niej. Sprowadzał  „podupadłych” białostoczan na zgrupowania w Beskidy. W XXI wieku cieszył się niezmiernie, gdy „Jaga” znów zaczęła marsz w górę, razem z TS Podbeskidzie, któremu kibicował od samego poczęcia, angażując się także finansowo. Ogromnym przeżyciem był dla Sławka pierwszy mecz Podbeskidzia w rozgrywkach ekstraklasy. Zagrało z Jagiellonią!  Serce miał mocno rozdarte. O ile pamiętam, padł remis... (2:2 – przyp. TP) Jeśli później pytano Sławka o to, komu kibicuje w takich meczach, dyplomatycznie odpowiadał: – Słabszym.

Sławomir Wojtulewski emocjonował się wszystkimi dyscyplinami sportowymi, zwłaszcza w zawodach na wysokim poziomie. Musiał zatem towarzyszyć siatkarzom BBTS oraz ich koleżankom z BKS Stal. Szczególnie upodobał sobie bialanki, które wspierał finansowo i sportowo jako działacz klubu. Był także częstym gościem w hali w Cygańskim Lesie. Cieszyły go sukcesy naszego klubu. Rozpływał się nie tylko nad umiejętnościami seniorów BTS Rekord, ale nad perfekcją organizacyjną prezesa Janusza Szymury i jego współpracowników, o czym pisał na łamach portali elektronicznych, takich jak Sportowe Podlasie, BeskidSport, Sportowe Beskidy, a od 2015 Beskidzka24. Jego kolejną pasją było bowiem dziennikarstwo sportowe. Od początku lat 90. minionego wieku pisywał, najpierw przez niemal 20 lat w białostockim Kurierze Porannym, w rubryce „Widziane z południa”, a później w innych mediach. Z przyjemnością zredagowałem dwie książki felietonowe Sławka:

„Widziane z południa” (2000) i „Sportowym szlakiem Bielsko-Biała – Białystok” (2012). Sławomir Wojtulewski był szefem Beskidzkiej Rady Olimpijskiej i przewodniczącym Rady Sportu przy prezydencie Bielska-Białej, prezesem "Bielskich Orłów" – drużyny oldbojów. W 1999 r. otrzymał Złoty Medal za Zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.

Jego zainteresowania i pasje kontynuują dzieci. Córka z pierwszego małżeństwa Aleksandra wykłada psychiatrię dla obcokrajowców (po angielsku i hiszpańsku) na białostockiej AM. Syn z drugiego małżeństwa z Zofią - Romuald Wojtulewski, jest psychologiem i arbitrem piłkarskim. Pisze także o beskidzkim sporcie.

Sławek zwiedził cały świat. W czasie wakacji podróżował po wszystkich kontynentach i ekscytujących wyspach, włącznie z Ziemią Ognistą, Hawajami, Kubą czy Galapagos. Sądzę, że mimo nagłej śmierci był człowiekiem spełnionym. Nie zrealizował jednak dwóch marzeń, o których mówił otwarcie. Chciał przepracować 50 lat jako lekarz. Zabrakło mu roku. Marzył także, żeby Bielsko-Biała i Białystok stały się miastami bliźniaczymi.